piątek, 11 stycznia 2013

Spacery edycja druga?

Każdy spacer to historia, to opowieści, to rozmowa, to spotkanie.

Na jednym ze spacerów któraś ze spacerowiczek powiedziała: "Ale musi to być dla Ciebie nudne, codziennie tak samo". 
Ale codziennie nie było tak samo.Za każdym spacerem było inaczej. Co człowiek, to historia i inna rozmowa. 
Udało mi się pozbierać przeróżne historie i inspiracje do dalszych działań. 

W chwili obecnej pracuję nad koncepcją kolejne edycji. Mam w głowie różne pomysły i przyglądam się im. Sama jestem ciekawa, co ostatecznie wyjdzie z tego.

A tymczasem dzisiaj w W-wie pogoda doskonała na spacer. Jest słońce  :) Kto wyrusza? 


poniedziałek, 31 grudnia 2012

Ostatni spacer


Już od paru dni wiele osób się pyta, czy nie będzie mi smutno, że się to wszystko skończy. A ja w ogóle o tym nie myślę i nie traktuję tego w ten sposób. Na razie cieszę się, że się wszystko udało, co zaplanowałam i że projekt się zrealizował :) Ale o tym w osobnym podsumowanie spacerów :) 

Dzisiaj, na chwilę przed końcem 2012 roku, dla Was relacja z ostatniego spaceru. Spaceru z nieznajomą spacerowiczką, w znanej mi okolicy. 

Umawiamy się na rogu pl.Konstytucji, a dokładniej na rogu Pięknej i Marszałkowskiej. Moja ostatnia spacerowiczka, to osoba, której wcześniej nie znałam i zastanawiałam się z kim przyjdzie mi dziś spacerować. Jeszcze przed spacerem H. pisze do mnie, że będzie w długiej zielonej kurtce, także na pewno ją zauważę. To prawda- nie da się nie zauważyć energicznej osóbki w zamaszystej zielonej kapocie i z ogniem na głowie :) Okazuje się, że H. zaledwie od kilku tygodni jest w Warszawie. Wyruszyła do niej z Krakowa, a właściwie to z Gorców, przez Kraków, Hiszpanię, Kraków, aż do W-wy. Myślę, że jej droga powiedzie jeszcze przez niejedno miasto, nie tylko Polski, ale i Europy, a być może nawet i świata. Czego jej gorąco życzę.

Okazuje się, że H. jest osobą, która ma już sukcesy w branży mody & sztuki. Tworzy ona niebanalne rzeźby - ubrania dla świata mody, kostiumy. Jej dzieła sztuki, bo tak trzeba powiedzieć o tym, co tworzy, pojawiały się już w wielu magazynach takich jak np. TWÓJ STYL, WYSOKIE OBCASY, PLAYBOY, VIVA MODA, NEWSWEEK, EXKLUSIV. Ma za sobą też liczne nagrody ze świata mody oraz sztuki.

H. opowiada mi trochę o drodze, którą przeszła, żeby być w tym miejscu, w którym jest. O tym jak szukała inspiracji, do tego, żeby tworzyć rzeźby - ubrania. Śmieje się, że częściej można ją spotkać w sklepach typu budowlano - dekoracyjnego niż w sklepie z ubraniami ;) Bo jej rzeźby- ubrania powstają z różnych materiałów i niejednokrotnie za pomocą młotka, kombinerek, sznurka itp. Słucham z podziwem, kiedy mi o tym wszystkim opowiada. 

Pytam się jej, czy ma poczucie, że osiągnęła sukces. H. mówi, że na razie ma ogromną satysfakcję z tego, co jej się udało. Mówi, że przenosiny do W- wy dały jej nową energię do działania i że potrzebowała tego do nowych inspiracji. Mówimy dalej o sukcesie i obie stwierdzamy, że nie przychodzi on tak od razu. Na sukces się pracuje i czasami są to poświęcania oraz różnorodne wyzwania, które bywają trudne. Czasami nawet nie wiem, że to co robimy w danym momencie prowadzi nas do sukcesu. H. mówi, że na początku robiła wiele rzeczy charytatywnie i nie myślała o tym, że . Jedno wiemy na pewno- nie będzie sukcesu bez działania. Działanie zmienia naszą rzeczywistość. Razem z H. mamy podobne spojrzenie na ludzi, którzy tylko narzekają, a nie działają - mamy od razu na takich "alergię" ;)

Wędrujemy ul.Piękną w dół, skręcając do parku na tyłach Sejmu. Nawet nie wiem kiedy, zaczynamy rozmowę o tym, jak się ubierają ludzie. H. ma ciekawe spostrzeżenia w tym temacie. Mówi, że w Warszawie ludzie ubierają się pt. trzeba się pokazać, mam wyglądać jak ktoś kto osiągnął sukces. Natomiast w Krakowie, H. twierdzi, że panuje stylizacja na „artystę”, barda, najlepiej z szalem lub chustą wokół szyi. A najbardziej modowo wolny jest dla niej Śląsk. Mówi, że tam ludzi po prostu eksperymentują, kombinują ze stylami, nie oglądają się na innych. Dużo jest tam szaleństwa modowego Hm..ciekawie jest spojrzeć na swój kraj pod kątem mody. Zgadzamy się z H., że Polacy raczej nie przepadają za kolorami. Zauważamy jednak, że zaczyna to się zmieniać i kolory powoli, mozolnie wchodzą na polskie salony. Nadal jednak w ubiorach Polaków dużo szaroburości i ciemnych barw. Zachwycamy się modą hiszpańską oraz włoską, gdzie jest kolorowo. 

Schodzimy w dół na Rozbrat. Jest lekkim mróz i trochę szczypie nas w poliki, ale zauważamy też piękne światło.  Okazuje się, że obie lubimy fotografować, a światło ma w sobie jakąś magię.Potem kładką nad Książęcą kierujemy się na tyły Muzeum Narodowego i giełdy. Rozmowa o świetle powoduje, że zaczynamy mówić o uważności na każdy aspekt naszego życia. Stwierdzamy z H., że dość rzadko ludzie zauważają drobne elementy swojego życia, które ich cieszą. 

Dochodzimy do ronda de Gaulle'a i nasz spacer dobiega końca. H. bardzo mi dziękuję za taki pozytywny spacer i pokazanie Wwy, której jeszcze nie zna. Obiecujemy sobie, że jeszcze się zobaczymy. 

H. chcę Tobie bardzo podziękować za ten wspólny czas, inspiracje i opowieści. Życzę Tobie też dalszych sukcesów i realizacji siebie. Niech dobra energia Tobie sprzyja!!!


środa, 26 grudnia 2012

Święta!!!

Chcę życzyć Wam, żeby te Święta były czasem błogiego lenistwa, poranków w piżamach, kawy z ulubionym ciastem, leżenia pod choinką i zachwytem nad każdą chwilą...
Niech każdy moment tych Świąt przynosi Wam i waszym bliskim radość, szczęście i śmiech do łez!!!!
Ściskam świątecznie :)

środa, 19 grudnia 2012

Celebrowanie sukcesów czyli spacer wtorkowy

Wtorkowy poranek wita mrozem i słońcem. Z moim dzisiejszym spacerowiczem jestem umówiona o 11.00 w Parku Skaryszewskim. Park wystroił się w biel obłędna i ciszę. Zachwyca o tej porze aurą i spokojem. Niewiele osób spaceruje tutaj o tej porze. 

P. zjawia się punktualnie.Widzę przed sobą niezwykle pogodną osobę, która przyszła na spacer z konkretnym celem. P. trochę się na początku krępuje, ale już po chwili znika wszelka trema i zaczynamy bardzo ważną i ciekawą rozmowę. P. to już 6- ty mężczyzna w moim projekcie i kolejny nieznajomy. Okazało się, że mamy wspólną znajomą i dzięki niej P. dowiedział się o projekcie spacerów. 

To ruszamy w spacer po parku. Rozmawiamy o planach P. na przyszłość. Przyszłość jeszcze nie do końca skrystalizowaną, ale P. na razie przygląda się różnym rzeczom i myśli o tym, co chciałby robić. Rozmawiamy o tym, że ważne jest, aby robić coś w zgodzie ze sobą, że warto poświęcić trochę więcej czasu na odpowiedź sobie pt. co chcę robić i kim chcę być. Analizujemy różne drogi zawodowe i dochodzimy do wniosku, że możliwości są dwie: albo podążanie już wyznaczoną przez kogoś drogą (np. po studiach idę pracować w marketingu w dużej firmie reklamowej) albo tworzymy swoją, własną, nową. W drugim przypadku bywa to trudniejsze i zazwyczaj zajmuje więcej czasu, ale jest szansa na pełną realizację siebie i robienie tego, co się chce. P. jeszcze nie wie, którą drogą pójdzie, chociaż ja go słucham, to wydaje mi się, że bardziej ciągnie go w tą ścieżkę własną.

Mróz jest całkiem, całkiem, więc spacerujemy dość energicznie. P. zastanawia się od czego zacząć, jeżeli chce się iść swoją drogę. Mówię mu, że zaczyna się zawsze od małych kroków. Ale małe nie znaczy, że nic nieznaczące. Bo za każdym dużym krokiem kryją się tysiące małych. Na pewno trzeba działać i każde nawet najmniejsze działanie dokonane na naszej drodze, będzie nas prowadzić do celu, który sobie zakładamy.

I ważne jest, żeby każdy udany krok celebrować. Bo to jest nasz sukces :) P. mówi, że sukces to takie wielkie, poważne słowo. Zastanawiam się czemu tak jest, że dość często ludzie traktują to słowo jak świętego Graala i od razu musi to stanowić coś szalenie spektakularnego. Dla mnie sukcesem jest to, co sobie sama określę jako sukces. Bo tyle ile osób na świecie, to tyle definicji sukcesu. Na przykład dla osoby po udarze, sukcesem będzie wstać i poruszać się. Dla sportowca będzie to np. medal na olimpiadzie, a dla osoby, która w życiu nic jeszcze nie gotowała, po raz pierwszy upieczenie ciasta.

Rozmawiamy z P. o tym, jak celebrujemy nasze sukcesy. Okazuje się, że ludzie dość często nad swoim sukcesami przechodzą na porządku dziennym. Albo zupełnie ich nie zauważają, abo traktują jak coś tak oczywistego, że zdarza się to codziennie. Zreszta P. przyznaje się, że też rzadko kiedy celebruje swoje sukcesy. Tak się zastanawiam, dlaczego tak się dzieje i to mam wrażenie, że u większości z nas?

Spaceruje nam się bardzo miło i rozmowa jest bardzo emocjonująca, ale okazuje się, że P. musi  już wracać na zajęcia na uczelni. Żegnamy się, obiecując, iż jeszcze się spotkamy. Pytam się na koniec P., czy chce, żebym o czymś napisała na blogu. A on na to mi mówi: "Napisz proszę o tym celebrowaniu sukcesów".

To i napisałam powyżej :) Ale jeszcze w temacie sukcesu, chcę też zostawić Was z taką wskazówkę : Pamiętajcie, że sukces to jest to, co Wy uznacie, że nim jest. Nie ma jednej definicji sukcesu. Ale kiedy Wam się coś uda, bez względu na to, co to jest , to jest to sukces. Celebrujcie go! Zauważcie go! Nagradzajcie siebie za to! Żeby już teraz od tej pory żaden z Waszych sukcesów nie przeszedł bez echa.


P. ogromnie Tobie dziękuję za ten spacer :) Na długo on zostanie w mojej pamięci. Dziękuję, że dałeś mi swój czas i taką piękną rozmowę. 

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Trochę PRu

Jak się okazało mój spacer wzbudził też zainteresowanie TV :)

Możecie obejrzeć, jak się spacerowało w pewien piątkowy poranek:
Reportaż

A jutro spotykają się spacerowicze, żeby się poznać :)

sobota, 15 grudnia 2012

Sztuka mówienia "NIE" czyli spacer poniedziałkowy...

Czy zdarzyło się Wam kiedyś zrobić coś wbrew sobie np.zgodziliście się na coś na co nie mieliście ochoty, a potem złościliście się i denerwowaliście się na siebie z tego tytułu? 
A może zdarzyło się Wam, że pozwoliliście na to, żeby ktoś za Was o czymś zadecydował, mimo że Wam się to nie podobało i nie było w Was zgody na to. 

Zapytacie pewnie skąd takie z "grubej rury" pytania na sam początek opisu spaceru ;) A no właśnie stąd, że z moją spacerowiczką poruszałyśmy się w obrębie tych tematów. Mówiłyśmy o życiu w zgodzie ze sobą i mówieniu "nie".  A. stwierdziła  że im dłużej uczy się mówić i mówi "nie" wtedy, kiedy tak uznaje i chce, to jest to z korzyścią dla niej i osób wokół niej. Nie ma wtedy poczucia takiego "zgniłego" kompromisu z samą sobą. Opowiadała mi trochę o drodze jaką przeszła, żeby nauczyć się mówić "nie" i jakie to bywa czasami trudne. Szczególnie wtedy, kiedy chodzi o relacje z bliskimi. Zupełnie się z nią zgadzam w tym temacie. 

A. to kobieta niezwykła. Znamy się od ponad 4 lat i za każdym spotkaniem z nią jestem zadziwiona tym, co robi w danym momencie. Nie potrafi usiedzieć w miejscu i jest ciągłą poszukiwaczką różnorodnych tematów, metod własnego rozwoju. Poza tym ma tak, że jak się angażuje w jakieś działania to na 150% ;) 

Mamy podobną energię, więc za każdym razem  nasze spotkania są bardzo dynamiczne. I nie inaczej było w trakcie spaceru :) Mimo mrozu i zimna energicznie spacerowałyśmy po Starówce, Barbakanie i Trakcie Królewskim. A. mówiła, że jej synek jest teraz na etapie zadawania "dziwnych"/"trudnych" pytań i ona stara mu się to jakoś wytłumaczyć. Śmiała się, że po ostatnim wykładzie w ramach odpowiedzi na pyt. pt.Dlaczego mamy dwie nogi?, J. już nie będzie chciał jej słuchać więcej ;) 

Zawsze słucham z podziwem jak A. opowiada o wychowywaniu swoich obu dzieciaków. Jest fanką wychowania w duchu Porozumienia bez przemocy, co czasami bywa, jak sama mówi, dużym wyzwaniem ;) Ale myślę, że A. jest przykładem szukającego rodzica (takiego, który chce znaleźć najlepsze drogi do wychowania, z korzyścią dla dzieci) i nie idącego na łatwiznę. To jest moim zdaniem godne podziwu i przyklaskiwania. Bo myślę, że niewielu takich rodziców spotykam w swoim otoczeniu. 

W trakcie spaceru rozmawiałyśmy również o naszych projektach i tego, że nie starcza nam czasami doby na ogarnięcie tego wszystkiego ;) A. opowiadała mi, że zaczęła już nagrywać swoje przemyślenia na dyktafon, bo nie jest w stanie pisać codziennie bloga, do którego jest zobligowana przez certyfikację, którą teraz robi. A. też powiedziała mi w trakcie spaceru , że dziękuję mi za to, że rozbudziłam w niej miłość do opery i że dzięki mnie odkryła nowy, fascynujący świat. 

Ach...mogłybyśmy dalej spacerować i rozmawiać, ale A. już musiała wracać do swoich dzieciaków. 

A. -bardzo Tobie dziękuję za ten energetyczny i osobiście inspirujący spacer. A kompromisy z samą sobą zamieniamy na bycie za sobą :)  











czwartek, 13 grudnia 2012

Podsumowanie?

Osoby już mnie pytają o podsumowanie spacerów...Oczywiście, że będzie, chociaż mam świadomość, że tego nie da się objąć w całości słowami. Na razie jeszcze kolejne relacje do opisania.
Ale ja też chcę pobyć jeszcze trochę w tej atmosferze projektu :)

Dzisiaj moja przyjaciółka mnie się zapytała: To z kim dzisiaj idziesz??? ;))) A ja jej na to: Skończyłam wczoraj :))))