środa, 19 grudnia 2012

Celebrowanie sukcesów czyli spacer wtorkowy

Wtorkowy poranek wita mrozem i słońcem. Z moim dzisiejszym spacerowiczem jestem umówiona o 11.00 w Parku Skaryszewskim. Park wystroił się w biel obłędna i ciszę. Zachwyca o tej porze aurą i spokojem. Niewiele osób spaceruje tutaj o tej porze. 

P. zjawia się punktualnie.Widzę przed sobą niezwykle pogodną osobę, która przyszła na spacer z konkretnym celem. P. trochę się na początku krępuje, ale już po chwili znika wszelka trema i zaczynamy bardzo ważną i ciekawą rozmowę. P. to już 6- ty mężczyzna w moim projekcie i kolejny nieznajomy. Okazało się, że mamy wspólną znajomą i dzięki niej P. dowiedział się o projekcie spacerów. 

To ruszamy w spacer po parku. Rozmawiamy o planach P. na przyszłość. Przyszłość jeszcze nie do końca skrystalizowaną, ale P. na razie przygląda się różnym rzeczom i myśli o tym, co chciałby robić. Rozmawiamy o tym, że ważne jest, aby robić coś w zgodzie ze sobą, że warto poświęcić trochę więcej czasu na odpowiedź sobie pt. co chcę robić i kim chcę być. Analizujemy różne drogi zawodowe i dochodzimy do wniosku, że możliwości są dwie: albo podążanie już wyznaczoną przez kogoś drogą (np. po studiach idę pracować w marketingu w dużej firmie reklamowej) albo tworzymy swoją, własną, nową. W drugim przypadku bywa to trudniejsze i zazwyczaj zajmuje więcej czasu, ale jest szansa na pełną realizację siebie i robienie tego, co się chce. P. jeszcze nie wie, którą drogą pójdzie, chociaż ja go słucham, to wydaje mi się, że bardziej ciągnie go w tą ścieżkę własną.

Mróz jest całkiem, całkiem, więc spacerujemy dość energicznie. P. zastanawia się od czego zacząć, jeżeli chce się iść swoją drogę. Mówię mu, że zaczyna się zawsze od małych kroków. Ale małe nie znaczy, że nic nieznaczące. Bo za każdym dużym krokiem kryją się tysiące małych. Na pewno trzeba działać i każde nawet najmniejsze działanie dokonane na naszej drodze, będzie nas prowadzić do celu, który sobie zakładamy.

I ważne jest, żeby każdy udany krok celebrować. Bo to jest nasz sukces :) P. mówi, że sukces to takie wielkie, poważne słowo. Zastanawiam się czemu tak jest, że dość często ludzie traktują to słowo jak świętego Graala i od razu musi to stanowić coś szalenie spektakularnego. Dla mnie sukcesem jest to, co sobie sama określę jako sukces. Bo tyle ile osób na świecie, to tyle definicji sukcesu. Na przykład dla osoby po udarze, sukcesem będzie wstać i poruszać się. Dla sportowca będzie to np. medal na olimpiadzie, a dla osoby, która w życiu nic jeszcze nie gotowała, po raz pierwszy upieczenie ciasta.

Rozmawiamy z P. o tym, jak celebrujemy nasze sukcesy. Okazuje się, że ludzie dość często nad swoim sukcesami przechodzą na porządku dziennym. Albo zupełnie ich nie zauważają, abo traktują jak coś tak oczywistego, że zdarza się to codziennie. Zreszta P. przyznaje się, że też rzadko kiedy celebruje swoje sukcesy. Tak się zastanawiam, dlaczego tak się dzieje i to mam wrażenie, że u większości z nas?

Spaceruje nam się bardzo miło i rozmowa jest bardzo emocjonująca, ale okazuje się, że P. musi  już wracać na zajęcia na uczelni. Żegnamy się, obiecując, iż jeszcze się spotkamy. Pytam się na koniec P., czy chce, żebym o czymś napisała na blogu. A on na to mi mówi: "Napisz proszę o tym celebrowaniu sukcesów".

To i napisałam powyżej :) Ale jeszcze w temacie sukcesu, chcę też zostawić Was z taką wskazówkę : Pamiętajcie, że sukces to jest to, co Wy uznacie, że nim jest. Nie ma jednej definicji sukcesu. Ale kiedy Wam się coś uda, bez względu na to, co to jest , to jest to sukces. Celebrujcie go! Zauważcie go! Nagradzajcie siebie za to! Żeby już teraz od tej pory żaden z Waszych sukcesów nie przeszedł bez echa.


P. ogromnie Tobie dziękuję za ten spacer :) Na długo on zostanie w mojej pamięci. Dziękuję, że dałeś mi swój czas i taką piękną rozmowę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz