czwartek, 29 listopada 2012

Spełniajcie marzenia....czyli spacer poniedziałkowy

Jest 20.15 poniedziałek. Moja dzisiejsza spacerowiczka już czeka na mnie na rogu Ogrodowej i Żelaznej. Z A. poznałyśmy się w czasie Euro 2012, ale poza spotkaniami w trakcie meczów, nigdy w sumie nie miałyśmy okazji porozmawiać o tym co obie robimy i czym się zajmujemy. Więc czuję się tak, jakbym szła na spacer z nieznaną mi osobą. Jak się okazało moja spacerowiczka odkryła tego wieczoru przede mną wiele nieznanych światów np. świat fotografii mody.

Nasze spacerowe ścieżki tym razem wiodły przez ulice Śródmieścia Warszawy. Zaczynamy iść Żelazną. W okolicach Grzybowskiej już wiem, że A. chce być dla siebie sama "sterem, żeglarzem i okrętem", że prace, które chce wykonywać mają być twórcze, a nie odtwórcze. Zaskakuje mnie informacją, że chciała iść do szkoły aktorskiej, ale ostatecznie tak najbardziej myślała o byciu operatorem. Słucham z podziwem o tym wszystkim, o nastoletnich marzeniach i wyborach już dorosłych.

Wchodząc już na Marszałkowską, okazuje się, że mamy pasję do tego samego języka- włoskiego :) Uwielbiamy go za melodykę i energię w słowach. I nawet nie wiem kiedy od języków przechodzimy do marzeń. A. zaczyna mówić o swoich marzeniach i o tym, co tak naprawdę chciałaby robić. Patrzę uważnie w jej oczy i już wiem, że to jest to co powinna robić :) Nawet jeżeli inni będą się pukać w czoło i mówić, że to chore. A wierzcie mi , że chore nie jest i A. ma szanse na duży sukces :) 

Już w okolicy metra Świętokrzyska rozmawiamy długo o tym, że lęk przed porażką może hamować nas przed działaniem. Mówię do A, że jeżeli nawet nie damy sobie szansy, żeby sprawdzić siebie w działaniu, to nigdy się nie dowiemy, czy mogliśmy odnieść sukces czy porażkę. A. przyznaje mi rację. Rozmawiamy dalej o tym, że niepotrzebnie martwimy się na zapas, bo tak naprawdę "90% rzeczy, o które się martwimy, nigdy się nie zdarza" (Dale Carnegie) 

Kończąc już nasz spacer odprowadzam A. do metra Centrum. Mówię na koniec, że czekam, żeby za 5 lat usłyszeć o niej w Italii :) I wierzę, że tak się właśnie stanie. 
A. - Bardzo Tobie dziękuję za odkrycie mi nowych światów, okazanie zaufania i dostęp do swojego świata  oraz transfer myśli, dobrej energii. I pamiętaj proszę, że "Każda najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku" (Konfucjusz).

Po tym poniedziałkowym spacerze, kołacze mi się taka refleksja i nie daje mi spokoju. A tak konkretnie to chcę wystąpić z takim apelem do rodziców obecnych & przyszłych:
Pozwólcie swoim dzieciom realizować ich pasje i marzenia. Pozwólcie im też pracować tak, jak oni chcą, a nie kierując się własnymi potrzebami, pomysłami. Myślę, że wasze dzieci będą wtedy ludźmi spełnionymi :) 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz